Marcin Mielczewski - Opera Omnia Vol. 3 (Church concertos and motets III) [1999]
Marcin Mielczewski - Opera Omnia Vol. 3 (Church concertos and motets III) [1999]
[1] Audite et admiramini 4:38 [2] Laetatus sum 4:36 [3] Confitemini Domino 2:59 [4] Plaudite manibus 5:01 [5] Credidi a 8 4:32 [6] Iubilate Deo 2:43 [7] O lumen Ecclesiae 4:15 [8] Benedictio et claritas 4:13 [9] Gaude Dei Genitrix 3:41 [10] Ante thorum huius Virginis 2:55 [11] Triumphalis dies 5:05 Musicae Antiquae Collegium Varsoviense Lilianna Stawarz - director
Polski barok, którego dziś skromne, acz stanowcze ucieleśnienie rekomendować będę cechuje właściwy ówczesnej epoce niepokój i metafizyczny lęk. Taki całkiem jak u Mikołaja Sępa – Szarzyńskiego, któren był zauważył, że człowiek mu współczesny stanął przed nieuniknioną koniecznością wyboru. Jedną z dróg przejścia przez żywot na tym padole było absolutne zdanie się na Boga („Nikt mnie podnieść nie może, jedno ty sam, Panie” — jak pisał Sebastian Grabowiecki, inny mistrz barokowej poezji), drugą — wyczerpanie wszystkich ponęt, jakie niesie „Rozkosz — wesoła pani w złotolitej szacie” (jak ją określał Hieronim Morsztyn, piewca carpe diem). Sztuka polskiego baroku, rozdarta między te dwie sprzeczności, nabrała nie znanych w okresie renesansu właściwości. Dynamiczna, namiętna i dramatyczna, mieściła w sobie ogromny ładunek ekspresji. Stała się taka… prawdziwie polska. Cierpiąca i pełna rozedrganych uczuć.
Takież to podejście do muzyki baroku, tudzież kontekst historyczny, który rzecz jasna winniśmy oczywista mieć na względzie prowadzą nas w zupełnie inny świat, aniżeli zagraniczne, europejskie poczynania muzyczne kompozytorów XVII i XVIII wieku. Owszem, wojna trzydziestoletnia poczyniła wiele szkód na Starym Kontynencie, ale to ziemie Rzeczypospolitej stały się areną najbardziej spektakularnego upadku państwowości od czasów cesarstwa bizantyjskiego. Wojny z Rosją, ze Szwecją, z Turcją, wewnętrzne szarpanie ran przez Kozaków i coraz to bardziej podnoszącą głowę pruską chimerę – wszystko to wiodło Królestwo Polskie nad krawędź przepaści. Zatem niezależnie od wyboru wspomnianej drogi, tak czy siak ostateczny rozrachunek z rzeczywistością musiał być marny. I tak ogólnie rzecz ujmując – aż dziw bierze, że cokolwiek po tamtych zamierzchłych czasach pozostało…
Ba, z perspektywy tych wszystkich wydarzeń, co to nasz kraj – errata – nasze ziemie nawiedziły na przestrzeni ostatnich czterech wieków przystępowanie do badania muzycznej spuścizny I Rzeczypospolitej zdawać być się mogło niewykonalnym i nierealnym dziełem. Nic bardziej błędnego. Niemcy – tacy porządni i poukładani do teraz nie mogą się doliczyć dwóch setek kantat Bacha. Największego kompozytora w historii. Cóż zatem – przy tych porządnickich – robimy my? Czyż mamy wyłącznie narzekać? Hospody pomiłuj, jak pisał Sienkiewicz. Zwłaszcza, że najbardziej popularny w czasach sobie bliskich, nasz barokowy, polski kompozytor zachował się do czasów dzisiejszych całkiem, ale to całkiem dobrze. Choć prawda – niekoniecznie w polskich rękach spoczywają jego dzieła.
Owóż, Marcin Mielczewski, już opisywany w Klasycznej Niedzieli autor znakomitej części wokalnych i instrumentalnych utworów, kapelmistrz biskupa płockiego (i wrocławskiego) Karola Ferdynanda Wazy, bohater niniejszej recenzji prezentuje się na albumie Opera Omnia 3 wprost zachwycająco. Taka jest w tych utworach wyważona perfekcja, że aż uskrzydla. Choćby dzieląc się ze słuchaczem zarówno onym zdaniem się na Boże umiłowanie, jak i tęsknie spoglądaniem przywoływaną wyżej panią w złotolitej szacie, mającą na ustach śpiewne carpe diem.
Umieszczone na Opera Omnia 3 kościelne motety i koncerty Mielczewski napisał w taki sposób, że idealnie wręcz można w nich wyodrębnić myśl autora, zamierzającego oddać co Boskie Bogu, a co cesarskie cesarzowi. Jak się modlimy, to żarliwie, jak się bawimy, to pełną piersią. Taka też jest to muzyka. Natchniona, pełna zachwytu, urokliwa i promieniująca zapałem, którego nie sposób pominąć. Oczywiście wielka zasługa w takim postrzeganiu utworów biskupiego kapelmistrza tkwi w perfekcyjnym wykonaniu: tak soliści, jak i orkiestra które słuchamy na albumie wydanym przez Pro Musica Camerata dają nam odczuć obcowanie z naprawdę wielką sztuką. Melodie, piękne harmoniczne brzmienia, uduchowione teksty, przepełniona wyjątkową estetyką instrumentacja – to wszystko składa się na obraz kompozycji, którym brak jest właściwie tylko jednego: popularności. Większość z tych kompozycji jest mniej znana, niż najsłabsza kantata Jana Sebastiana. A szkoda, bo ta muzyka zaprawdę zasługuje na szersze przedstawienie. Pro publico bezwględnie i do bólu. I choć nie zachęcam do katowania (się) utworami Mielczewskiego, to zarazem absolutnie polecam. Zaiste – warto. ---classicsunday.wordpress.com
download (mp3 @320 kbs):
yandex mediafire ulozto solidfiles workupload
Zmieniony (Sobota, 24 Kwiecień 2021 17:12)