Polish Music The best music site on the web there is where you can read about and listen to blues, jazz, classical music and much more. This is your ultimate music resource. Tons of albums can be found within. http://theblues-thatjazz.com/en/polish/5383.html Tue, 16 Apr 2024 13:04:51 +0000 Joomla! 1.5 - Open Source Content Management en-gb UnSun - Clinic For Dolls (2010) http://theblues-thatjazz.com/en/polish/5383-unsun/20090-unsun-clinic-for-dolls-2010.html http://theblues-thatjazz.com/en/polish/5383-unsun/20090-unsun-clinic-for-dolls-2010.html UnSun - Clinic For Dolls (2010)

Image could not be displayed. Check browser for compatibility.


01. The Lost Way    [0:05:38.58]
02. Clinic For Dolls    [0:04:18.49]
03. Time    [0:04:26.46]
04. Mockers    [0:04:07.27]
05. Not Enough    [0:04:15.32]
06. The Last Tear    [0:04:19.45]
07. Home    [0:04:26.07]
08. I Ceased    [0:04:36.27]
09. A Single Touch    [0:04:35.56]
10. Why    [0:03:30.69]

Aya – Vocals
Mauser - Guitar, Sampler
Heinrich – Bass
Vaaver - Drums

 

"Mauser, co ty odpierdalasz?". Mniej więcej w takim tonie część osób w 2008 roku przywitała debiutancki krążek UnSun "The End Of Life". Album zespołu dla którego angaż w Vaderze poświęcił jeden z najzdolniejszych polskich gitarzystów w metalu, przywołany Mauser. Najwyraźniej krytyka nie przeszkodziła mu w kontynuowaniu twórczości pod nowym szyldem, a dowodem tego jest drugi studyjny album UnSun "Clinic For Dolls". Jeśli jeszcze przy poprzednim krążku, obok dwóch wiodących postaci UnSun, przewijały się nazwiska perkusisty Wawrzyńca Dramowicza i basisty Heinricha, to następca "The End Of Life" jest albumem przede wszystkim współpartnerskim, napisanym przez Mausera i Ayę. To właśnie na ręce tego męsko-żeńskiego duetu można składać wszelką krytykę lub pochwały. Mi osobiście znacznie bliżej drugiej kategorii opinii, bo moje wszelkie wątpliwości o sensie funkcjonowania UnSun w pył rozbił "Clinic For Dolls". Ten krążek to zabójca w swojej klasie.

Nowy album UnSun wypełnia materiał, którego nie uraczymy często jeśli chodzi o polskich wykonawców, bo trudno wymienić rodzime zespoły, które z taką precyzją potrafią zaserwować ponad czterdzieści minut żywej inspiracji gothic metalem. Aya i Mauser nie kombinowali z brzmieniem, ani nie przesycili krążka nadmierną ilość pomysłów. Słuchając "Clinic For Dolls" można odnieść wrażenie, że jego twórcy dokładnie wiedzieli jaki cel chcą osiągnąć. Mniejsza o etykietowanie, czy inspiracje, bo nowy album UnSun równie dobrze może żyć własnym, suwerennym życiem. Pomijając jedną, może trochę przesłodzoną balladę ("The Last Tear") album bogaty jest w zestaw zadziornych riffów, solówek i wypuszczeń gitarowych Mausera, które z różnym natężeniem i z różną prędkością oprowadzają przez "Clinic For Dolls". Dzięki naprawdę umiejętnie skonstruowanej wymianie perkusyjno-gitarowej krążek niejednokrotnie przywołuje skojarzenia z charakterystycznym, niejednolitym klimatem groove ("Mockers"," Not Enough" czy "A Single Touch"), ale o wiele więcej w nim heavy metalowego zacięcia zrobionego na klasycznych i ciętych pół riffach. Znamienne dla "Clinic For Dolls" jest, że mocniejszą, metalową stronę krążka trochę przysłania jej druga, o wiele bardziej rockowa. Nie chodzi mi tutaj o całe mnóstwo elementów melodyjnych czy klimatycznych sampli spod ręki Mausera, ale o fragmenty związane z partiami wokalnymi. Ilekroć słyszymy piękne wokale Ayi tyleż razy linie instrumentalne UnSun są wycofywane, chyba trochę pod Ayą chowane. Chodzi tu pewnie o to aby wokalistka otrzymała jak najwięcej autonomii, o muzyczną ekspozycję jej talentu. Nie jest to w żadnym wypadku mankament tego wydawnictwa, bo za dużo w Polsce wokalistek w metalu nie mamy, a w tym wypadku można mówić o prawdziwym talencie. Utwory na krążku nie są jakoś specjalnie długie czy skomplikowane. Ich głównym atutem jest to, że wchodzą od razu i nie męczą. Wciągają i opowiadają swoje własne historie (te napisane przez Ayę). Być może duet powinien pomyśleć przy następnym materiale o większej ilości improwizowanych partii, bo rozkrzyczana Aya (utwór tytułowy czy "Why") lub wyciągnięte struny Mausera ("A Single Touch" - miazga!) naprawdę mogą się podobać.

Kiedyś tam, gdy na jednej scenie widziałem u boku Petera wymiatających na wiosłach Mausera i Saimona, trudno mi było sobie wyobrazić, że panowie wkroczą na drogi dalekie od death metalu. Stało się inaczej, w obu przypadkach nieoczekiwanie, ale też i korzystnie. Tyle, że aby uzbroić się w taki pogląd trzeba najpierw przebić się przez mur twardego etykietowania. Problemem raczej nie jest zagadnienie na ile sięga tolerancja fanów death metalu, bo Mauser Anno Domini 2010 to człowiek z nowymi pomysłami. Wybornymi, ale dla nowej grupy osób nastawionych na mniej surowości, a większą dawkę wirtuozerii, nastroju, sprawnych konstrukcji i kobiecej subtelności. "Clinic For Dolls" jest wizytówką tych słów. Bardzo udany krążek. ---Robert Bronson, metalside.pl

 

Before reading any further - people, please remember to keep your brains inside your skulls and please remember a little word called "perspective". UnSun is a really melodic, accessible, and somewhat poppy sounding band. If you're expecting to hear a Gorguts tribute album while listening to an album called Clinic For Dolls, then there is seriously something wrong with you. With that said, let's move on, shall we?

UnSun play a pretty straight forward keyboard drenched, female fronted form of melodic metal. I suppose some would consider UnSun "gothic metal", but a title such as that would give off the wrong impression for an album like this, as gothic generally implies that there is some sort of dark atmosphere somewhere. Despite lyrical content which carries more of a darker emotional tone to it, the overall feeling of the album is fairly bright, what with its soaring guitar & vocal leads and epic keyboards that dominate the album.

So what about quality? With an album like this it's difficult to say, it brings us back to perspective. It's poppy, soft, catchy and about as melodic as it gets. There is some solid heavy riffing throughout the album (the guitar solo in "I Ceased" being one of the strongest points), but this band doesn't seem to have any delusions as to their targeted fan base; in other words, they're clearly not trying to be the next Slayer. That being said, the heavier moments are great, songs like "Time" and "Why" have a fantastic contrast of melody versus aggression, unfortunately these moments tend to be a little too few and far between to give the album an overall heavy feel to it.

Obviously not an album for extreme metal fans, but definitely worth checking out if melody is what you value most in your metal. You know, the whole Nightwish type appeal. ---Doc Godin, metalstorm.net

download (mp3 @320 kbs):

yandex 4shared mega ge.tt cloudmailru uplea

 

back

]]>
administration@theblues-thatjazz.com (bluelover) UnSun Tue, 26 Jul 2016 13:54:34 +0000
UnSun ‎– The End Of Life (2008) http://theblues-thatjazz.com/en/polish/5383-unsun/23002-unsun--the-end-of-life-2008.html http://theblues-thatjazz.com/en/polish/5383-unsun/23002-unsun--the-end-of-life-2008.html UnSun ‎– The End Of Life (2008)

Image could not be displayed. Check browser for compatibility.


1 	Whispers 	
2 	Lost Innocence 	
3 	Blinded By Hatred 	
4 	Face The Truth 	
5 	The Other Side 	
6 	Destiny 	
7 	Memories 	
8 	Bring Me To Heaven 	
9 	On The Edge 	
10 	Closer To Death 	
11 	Indifference 	

Bass – Heinrich
Drums – Vaaver
Guitar – Mauser
Vocals – Aya

 

Niewielu polskim fanom ciężkich dźwięków trzeba dziś szczegółowo tłumaczyć, co to takiego Unsun. Kapela Mausera, eks-gitarzysty legendarnego Vadera, w metalowym światku narobiła naprawdę sporego zamieszania. Dawno nie mieliśmy w tej branży debiutu, który by wywołał aż tak silne emocje. Zawrzało - i to mocno. Album "The End Of Life" od wielu "maniaków" zbiera okrutne cięgi, choć, trzeba przyznać, płyta ma również swoich zagorzałych obrońców. Ci pierwsi są rozgoryczeni (jak Mauser mógł nagrać taki shit?), ci drudzy bronią prawa artysty do absolutnej twórczej wolności (niech gra, co chce, a poza tym Within Temptation to moja ulubiona kapela).

Takiej wolty po Mauserze faktycznie trudno było się spodziewać. Niechby to był inny zespół - zespół, w którym ten znakomity gitarzysta mógłby wreszcie wyjść z cienia, w którym pokazałby wszystkim, na co go stać - ale w ramach death metalu! Niechby pomyślał o reaktywacji Dies Irae. Niechby nawet - śladem Oriona z Behemotha i Vesanii - zaangażował się w granie modnego ostatnio stoner-rocka. Ale żeby pójść w tak bezwstydną komerchę? Tego w pewnych kręgach po prostu się nie wybacza.

Albo inaczej: wybacza się, co prawda z rzadka i niechętnie, ale wyłącznie wtedy, gdy ta "komercha" jest tak powalająca, że automatycznie zatyka usta krytykantom. W przypadku "The End Of Life" niestety tak nie jest. Debiut Unsun, rozpatrywany pod kątem swojego przebojowego potencjału, bo chyba tylko w ten sposób należałoby do niego podejść, ma oczywiście swoje dobre momenty (do najjaśniejszych należą singlowy "Whispers" i balladowy "Face The Truth"), ale jako całość prezentuje się… bardzo średnio. Ot, takie tam granie dla początkujących, mało osłuchanych metalowców, albo dla tych, którzy tkwią uparcie w kiczowatej, pseudo-gotyckiej estetyce, kreowanej przez dziesiątki zespołów, stawiających przed mikrofonem obdarzone wysokim głosem, odpowiednio urodziwe niewiasty. A propos - śpiew Ayi, prywatnie żony Mausera - zdecydowanie dominuje nad całością materiału i często po prostu zagłusza instrumenty. To dość ryzykowne posunięcie, bo, oględnie mówiąc, trudno akurat wokal uznać za największy atut tej formacji.

Szczególnie cennych atutów ten zespół nie ma zresztą zbyt wiele, a już na pewno nie należy do nich oryginalność. Tak jak Unsun grają zastępy kapel na całym świecie. Ale i oni znaleźliby swoją niszę i mieliby szansę na sympatię, nawet ze strony tych najbardziej nieprzejednanych strażników metalowych ideałów, gdyby nagrali płytę świeżą, pełną hitów. Takich, które - choćby człowiek nie chciał, choćby sam miał o to do siebie pretensje - długo pozostawałyby w pamięci. Mogliby być może powojować nawet na "mainstreamowych" listach przebojów. Niestety, jakoś tego nie widzę. "The End Of Life" słucha się bez bólu - i bez żalu się o tej płycie zapomina. --- Przemek Jurek, muzyka.onet.pl

 

Initially the sound seemed "off" compared to the Within Temptation, Nightwish, Lunatica, and Autumn that I'm used to. I thought, "Wow. I don't think I like this... but I'll listen a little longer." Inexplicably hooked, I bought the album and gave it a full listening. And you know what?

It's excellent. The songs are generally very upbeat and intense; the album kicks off to a strong start with Whispers and takes few breaths (Face the Truth, Memories) as it pounds through over fourty minutes of awesome before closing with a bang on Indifference. Unsun's enthusiasm really shines through the composition and the performance - they love what they do, and they let you know it. They also tap into something that the genre and modern music in general is by and large lacking: FUN. You cannot help but bob your head to some of songs or grin with pleasure as the band simply ENJOYS itself in the songs (whether it's random speed riffs like in Lost Innocence, toying with effects in Whispers, or ripping through an insanely catchy chorus in Closer To Death).

It's this sense of fun and enjoyment that I believe has proved to the band's "inexplicable" pull. And it's this same sense of fun that allows the album to grow on you the way they almost assuredly will. It started off as a hesitant purchase, but quickly steamrolled over hundreds of songs to the top of my playlist ranks, where it has reigned unchallenged for months.

Unsun's debut has produced an album that, through its playfulness, energy, variety, and expressiveness, breathes a fresh breath into the "tried and true." It pays mere lip service to the temple of "The Formula" before paving its own road into fresh territory. And you'll love it. --Renbletz, amazon.com

download (mp3 @320 kbs):

yandex mediafire uloz.to gett

 

 

back

]]>
administration@theblues-thatjazz.com (bluelover) UnSun Sat, 10 Feb 2018 15:48:31 +0000