Polish Music The best music site on the web there is where you can read about and listen to blues, jazz, classical music and much more. This is your ultimate music resource. Tons of albums can be found within. http://www.theblues-thatjazz.com/en/polish/4910.html Wed, 08 May 2024 13:36:21 +0000 Joomla! 1.5 - Open Source Content Management en-gb Kres - 40 Nocy Grudnia (2016) http://www.theblues-thatjazz.com/en/polish/4910-kres/22825-kres-40-nocy-grudnia-2016.html http://www.theblues-thatjazz.com/en/polish/4910-kres/22825-kres-40-nocy-grudnia-2016.html Kres - 40 Nocy Grudnia (2016)

Image could not be displayed. Check browser for compatibility.


1 	Nów 	01:40
2 	40 Nocy Grudnia 	06:16
3 	Bezdech 	07:45
4 	Ostatni Śnieg 	06:41
5 	Czarna Szadź 	06:40
6 	W Chłodnym Blasku Ciszy 	05:09
7 	Pod Lodem 	05:10

Guitar – M.
Guitar, Bass Guitar – Unvit
Keyboards – Razor
Percussion – X.
Vocals – W.

 

W drugiej dekadzie grudnia do sprzedaży trafił drugi album projektu Kres. Tworzą go olsztyńscy muzycy znani z takich projektów jak Stworz, Fall czy Wędrujący Wiatr. Lata mijają, a dziennikarze muzyczni i sami artyści nieustannie ulegają "magii" drugiej płyty. Jedni czekają tylko by usłyszeć coś nowego i ewentualnie wykazać niektóre potknięcia, wypaczenia oraz z często nieskrywaną radością pisać o słabości płyty. Drudzy często chcą dorównać, bądź przebić debiut, zarówno od strony muzycznej, tekstowej, czy po prostu rozwojowej. Rok po wydaniu debiutu "Na krawędziach nocy" zespół Kres pozostał konsekwentny w swoich założeniach. Nie rozczarowuje, a w niektórych momentach intryguje i oczarowuje.

Na krążku znalazło się siedem oryginalnych kompozycji o łącznej długości 39 minut, które utrzymane zostały w równomiernym tempie. Mocne i konsekwentne rytmy rysują spójny wzór całego albumu. Powinno, a wręcz trzeba się doczepić, że "40 nocy Grudnia" nie odkrywa nowych kart, nie dodaje czegoś ekstra, wobec tego co usłyszeliśmy rok wcześniej, ale te unikalne harmonie i przestrzenne melodie wypełnione pięknem, delikatnością i wrażliwością, chwytają za serducho jak poprzednio. Melancholii, zadumy, czasem nawet post-rockowych inspiracji jest sporo. Jest też doskonale znany gniew, podszyty takimi emocjami jak smutek i żal oraz wspomniane piękno, które przebija się przez czerń grudniowych nocy (40 nocy grudnia, Bezdech).

Teksty W., podobnie jak na ostatnim "Wędrującym Wietrze" - bardziej poetyckie niż brutalne. Znów black metal jest tutaj tylko punktem wyjścia do szukania sposobu na wyrażenie swoich stanów, lęku, rozpaczy; na opisanie tego, co dzieje się wokół człowieka, a który będąc nieustannie zajętym, w ogóle nie dostrzega (Ostatni śnieg, Czarna szadź, Pod lodem).

"40 nocy Grudnia" jest owocem świetnej pracy. Spójna, szczera, melancholijna, spokojna, niezwykle dopracowana płyta. Dźwięk wręcz krystaliczny, żaden rekord i dźwięk na siebie nie nachodzi, przez co mamy ścianę przyjemnego dla ucha hałasu z idealnie słyszanym wokalem. Album skrojony z niezwykła dbałością dla fanów melodyjnego i atmosferycznego metalu. ---Marcin Maryniak, laboratoriummuzycznychfuzji.com

 

From what I've seen of this Polish band's entry on the MA website, Kres (meaning "The End" in English) is fairly new - though some members boast impressive CVs in other bands - and so far has released just two albums. Listening to the second full-lengther "40 Nocy Grudnia", you'd swear the band is being overly modest about its origins and that the guys must have more recordings stashed under their garage or a small building, because the music here is so redolent of atmosphere, melancholy and feeling stored up for 20, 30, even 40 years. Even singing in Polish seems to add another layer of passion and fire that otherwise wouldn't exist if the guys had sung in plain boring old English.

Let's get the album's limitations over first: yeah, the songs aren't all that distinctive from one another as the emotion rising out of each is so huge it carries over into the next track, the musicians can't help themselves but like conduits for a greater power than they are, they have to continue with whatever greater spirit is supplying them into the next song and the next, whether they want to or not. So there isn't much variation from one track to the next and the entire album should be played like one overarching work of linked chapters. The guys stay with the basic guitars-n-drums routine which adds to the overall generic nature and even the half-shouted haranguing vocals don't change much from one bout of nagging to the next. The danger exists that the album in parts will fall into boring filler territory where the instruments just keep wallowing in misery and in fact it does do that a few times.

What the album lacks in musical variety though is compensated for by the musicians' passion for their songs: you can really feel the fire of their emotions in the music which at once is both laid-back and blazing with a steady fire, melancholy with a simmering ardour that steadies and sustains the sadness. Melodic post-BM in style, the music has a doleful tone but its edge is steel-sharp. The bass seethes with stern power that is never fully utilised; likewise the drumming gives hints of underlying thunder without revealing it in full. Guitars range from tremolo melodies of longing and nostalgia to weepy blues tones and the lead guitar can't help but stay stuck in its keening banshee wails.

As the album continues, an almost theatrical melodramatic aspect does creep in and some listeners might consider that a liability resulting from the passion and enthusiasm invested in the recording. It can sound overdone but to me the feeling seems sincere and not strained at all. What rescues the album from going completely over the top is the relaxed pace and surprisingly serene, sometimes even radiant background atmosphere in most songs.

When all is said and done, I come away with a feeling of wonder at the atmospheres and complex, hard-to-describe emotions the band has generated throughout the album. Perhaps on later recordings the band can overcome the monotony and lack of variation in its songs and create a richer range of sounds - but those recordings might not recapture the spirit and fire that inform this one. ---NausikaDalazBlindaz, metal-archives.com

download (mp3 @320 kbs):

yandex mediafire uloz.to cloudmailru gett

 

back

]]>
administration@theblues-thatjazz.com (bluelover) Kres Sat, 06 Jan 2018 14:31:18 +0000
Kres - Na krawedziach nocy (2015) http://www.theblues-thatjazz.com/en/polish/4910-kres/18341-kres-na-krawedziach-nocy-2015.html http://www.theblues-thatjazz.com/en/polish/4910-kres/18341-kres-na-krawedziach-nocy-2015.html Kres - Na krawędziach nocy (2015)

Image could not be displayed. Check browser for compatibility.


01. Przedświt - 05:45
02. Przyrzeczenie by ubiec śmierć - 06:30
03. Na krawędziach nocy - 07:37
04. Znikąd donikąd - 03:40
05. Portret nieświadomości - 05:08
06. Pogodzony - 06:28
07. W bieli - 02:12

U. - Guitars
W. - Vocals
X. - Drums
K. – Bass

 

Poland and black metal go together like sausage and beer or cheese and fine red wine. One of the biggest surprises this year so far. Favorite track: Przedświt. --- M-T Paukkunen, kres.bandcamp.com

Kres powstał na grobie Fall. To projekt niejakiego Unvita, który to między innymi dzierżył dumnie bass na dwóch płytach innego olsztyńskiego projektu. Mowa o Stworz. Dlaczego o tym piszę? Ano z tego powodu, że po pierwsze odpowiedzialny za ten ostatni udzielał się w Fall i robi też to tutaj. Po drugie, bo postaram się odpowiedzieć na pytanie, czy z tego zamkniętego niczym społeczność Amiszów muzycznego świata, mogło się urodzić zdrowe dziecko, czy jedynie genetyczny wybryk, mały potworek z wodogłowiem. Muzycznie Kres umiejscowiłbym w grupie apologetów koncepcji tak zwanego atmospheric black metalu, ze szczególnym uwzględnieniem ducha bandów ze wschodniej części Europy. Tak to przynajmniej ja słyszę. Nie ma co prawda w tej muzyce zbyt wielu płaszczyzn, ale i tak potrafi wkręcić w swój klimat. Klimat dodajmy, przede wszystkim nostalgiczny. ALE. Albo nie tak. Zanim o „ale”, to o języczku u wagi tego debiutu, czyli wokalu. To on z jeden strony robi tutaj wielką robotę, która w połączeniu z muzyką daje takiego hita jak „Przyrzeczenie by ubiec zmierzch”. Z drugiej jednak strony raczy nas potworkiem jakim jest wstęp do „Znikąd Donikąd”.W sumie to najsłabszy według mnie na płycie utwór. Nie kumam idei tych wszystkich ciamkań, które tam słyszę i teraz dochodzimy do wspomnianego „ale”. Nie wiem czy kręciliście to sobie sami, ale, albo ja mam chujową wersję ( już wiem, że problem leży po mojej stronie, więc „głośniej i ciszej nie ma”), albo mówiąc delikatnie nie do końca Wam to wyszło. Raz to głośniej, innym razem ciszej. Tutaj do przodu wysunięta gitara, a zaraz wokal itd. Dodatkowo problemem jest to, że brakuje mi trochę przestrzeni w tym wszystkich i wielowymiarowości, która przy takim graniu jest niezbędna. Płasko to brzmi. Mankament do poprawienia. Natomiast co do samych kompozycji, nawet czystego wokalu którym operuje tutaj odpowiedzialny za darcie W. się nie przypieprzę. No dobra, czasem brzmi to zbyt siłowo, ale akurat z mojego punktu widzenia muzyka i głos się wzajemnie uzupełniają.

Reasumując nie jest to debiut doskonały, ale myślę, że nie będziecie się wstydzić, jeśli zasili on Waszą kolekcję. Liczę natomiast, że Kres nie podzieli losu Fall. Czekam na kolejny materiał. ---Ef, chaosvault.com

download (mp3 @320 kbs):

uploaded yandex 4shared mega mediafire zalivalka cloudmailru oboom uplea

 

back

]]>
administration@theblues-thatjazz.com (bluelover) Kres Thu, 27 Aug 2015 15:35:40 +0000